Pierwsze prawo Parkinsona, czyli o co chodzi z tym brakiem czasu

Norma czasu pracy to 168 godzin miesięcznie, co daje osiem godzin dziennie. Myślałeś kiedyś nad tym, czemu właśnie osiem? Dlaczego nie siedem czy dziewięć? Kto wymyślił, że z dwudziestu czterech godzin doby, właśnie osiem mamy przeznaczać na pracę? Wreszcie, czy da się coś zrobić, żeby pracować tylko cztery godziny, a robić dokładnie tyle samo, co w ciągu ustalonej, ośmiogodzinnej normy?

Rozwój przemysłu

Pracujemy osiem godzin tak mniej więcej od połowy XIX wieku, gdy zaczęła się rewolucja przemysłowa, a razem z nią walka o prawa robotników. Różne kraje w innych terminach dochodziły do tego rozkładu czasu, a konkretnie doby, w Polsce były to lata 20. XX wieku. To od tamtej pory zaczęliśmy pracować właśnie osiem godzin i to zupełnie nieważne, w przemyśle, przy taśmie, czy w biurze.

O co chodzi z tym czasem?

W tym samym okresie żył i pracował Cyryl Parkinson, brytyjski historyk i socjolog, który zajmował się badaniem organizacji biurokratycznych. To w biurach najbardziej rozbudowywały się struktury i hierarchiczność. Parkinson zasłynął z jednej ze swych teorii, która stwierdzała, że czas przeznaczony na pracę jest marnowany w ilości wprost proporcjonalnej do tego czasu, który mamy na wykonanie jakiegoś zadania. Innymi słowy, jeśli mamy czas, zabieramy się za realizację projektu w ostatnim możliwym terminie, który mamy do dyspozycji.

Telefony, komputery i co?

Zastanówcie się, minęło ponad sto lat i nadal pracujemy osiem godzin i to pomimo tego, że technika tak bardzo poszła do przodu. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wykonywano podobne prace, ale bez telefonów, komputerów i Internetu. Teoretycznie jest nam w tej chwili o wiele łatwiej, dzięki łączności i dostępie do informacji, a mimo tego nie udało nam się skrócić czasu pracy.

Szukasz fachowych porad z ekonomii, ale nie wiesz, gdzie zerknąć? Wyczerpujące odpowiedzi znajdziesz na artbiznes.pl.

Znasz to z praktyki?

Sprawa jest prosta, uczciwie odpowiedzmy sobie na pytanie, czy naprawdę pracujemy osiem godzin, czy spędzamy osiem godzin w pracy. Przypomnij sobie czas studiów: teoretycznie do sesji egzaminacyjnej student przygotowuje się kilka miesięcy, po to, by zdać egzamin końcowy. Tymczasem, gdy tylko zaczyna się sesja, światło w akademiku nie gaśnie, kawa nie stygnie, a student uczy się zawzięcie. Tylko czemu tak późno? Proste, zgodnie z prawem Parkinsona, zabiera się za naukę dokładnie w ostatnim możliwym terminie, gdy ma przysłowiowy nóż na gardle. Przyznaj się sam przed sobą uczciwie, ile razy przekładasz z kupki na kupkę dokument, bo masz jeszcze czas, by się nimi zając? Ile czasu w pracy spędzasz na przerwie śniadaniowej, ploteczkach, czy na przeglądaniu mediów społecznościowych?

Kiedy masz problem?

Dopóki to twój pracodawca opłaca twój czas pracy i nie ma do ciebie pretensji, właściwie nie ma problemu. Proste, w pracy zaspokajasz też swoje potrzeby społeczne i towarzyskie i nie ma problemu. Zdecydowanie gorzej jest, jeśli pracujesz zadaniowo lub realizujesz pracę na własny rachunek. Wtedy nie tylko tracisz czas, ale i pieniądze. Musisz nauczyć się pracować efektywnie.

Technika potrafi nas gubić

Technika, która tak wiele ułatwia, potrafi być dla nas też zgubna. Nie ma nic gorzej wpływającego na efektywność niż rozpraszacze i złodzieje czasu. To przede wszystkim media społecznościowe, które potrafią nas zająć na wiele godzin i niewiele wnoszą w nasze życie. Bardzo źle wpływa na nas też brak koncentracji, czyli poddawanie się rozpraszaczom, które słyszymy lub widzimy w tle. To nie tylko hałas, ale też muzyka czy serial telewizyjny, który migocze gdzieś w tle. Nauka koncentracji na realizowanym zadaniu to podstawa naszej efektywności zawodowej.